Przy plaży Aonang stoją long bouty,długie drewniane łodzie,najtańszy morski środek transportu.
Kupiliśmy 2 bilety na Railay beach (około 4zł w dwie strony os.).
Jest to miejsce trochę odcięte od świata,Railay beach jest półwyspem ale ze względu na strome skały podróż drogą lądową jest niemożliwa.Przypłyneliśmy łodzią na wschodnią część plaży i pomyślałem że jeżeli jest raj to musi wyglądać właśnie tak...ale potem zobaczyłem zachodnią plaże która ścieła mnie z nóg...ale o tym póżniej.
Poszliśmy spacerkiem w głąb półwyspu,po drodze knajpki,hotele ,wkoło wysokie skały dużo zieleni.
Po drodze trafiliśmy na jaskinie Diamond Cave przed którą siedział Taj i kasował 4zł za wstęp.W środku drewniany pomost ciągnie się przez całą jaskinie. Ciemno,straszno,niesamowite widoki i nietoperze latające nad głowami.
Dalej spotkaliśmy ludzi wspinających się na skały. Dla tych którzy to lubią to miejsce jest idealne.
Doszliśmy do zachodniej Railay beach. Ta część jest bardziej ekskluzywna.
Tutaj znajduje się hotel Rayavadee Resort,zgadnijcie ile kosztuje doba w najdroższym domku?
10tys.zł,he he wygląda ładnie ale nie za takie pieniadze!
Za tym hotelem znajduje sie wąska ścieżka,między skałami a ogrodzeniem hotelu. Tutaj spotkaliśmy stado małp które zadomowiło się tutaj na stałe i jest atrakcją dla turystów którzy je dokarmiają. Tą ścieżką doszliśmy do Pranang beach,to wlaśnie tutaj ten widok powalił mnie na kolana.Żadne słowa,zdjęcia nie oddadzą tego piękna...po prostu raj.
Z boku plaży w małej grocie znajduje się grota poświęcona duchom płodnosci,zobaczcie zdjęcia na dole ,to coś dla kobiet...
Marzena stwierdziła że zostaje tu na stałe ha ha,dlaczego nie ma takich światyń dla facetów z damskimi...
Delektowaliśmy się tym miejscem długo. Na plaży można było kupić tanie jedzenie z łodzi ,taki wodny bar.
Najgorsze w Tajlandii jest to że dzień jest zbyt krótki.O 18 jest już zmrok.My musieliśmy się śpieszyć żeby zdążyć do 17 na ostatnią łódż powrotną. To był super dzień. Zachłysnąłem się pięknem tego miejsca...